Kto posiada dzieci, wie jak ciężko namówić je do zdrowego jedzenia.
Jestem absolutnym przeciwnikiem faszerowania dzieci tabletkami witaminowymi o wątpliwym pochodzeniu i poziomie oczyszczenia...
Witaminy mamy wokół siebie. Trzeba chęci i trochę pomysłów, aby wepchnąć je w dzieci.
Na pierwszy rzut idą jajka. Te swojskie, bez antybiotyku zawierają wszystko (niczym mleko matki) potrzebne do życia.
Tu mam trochę schodów, bo jedno dziecko kategorycznie odmawia ich jedzenia.
No cóż. Przemycam dużą ilość jajek w plackach, naleśnikach, makaronie itp.
Robię mnóstwo soków, dżemów i konfitur, więc przynajmniej w tym zakresie dzieci są chętne. Oczywiście, w grę wchodzą też świeże owoce, ale to zbyt proste.
Warzywa zawsze mogą przechodzić w zupach krem, albo drobno tarte do sosów.
A zielenina? Jedno moje dziecko zjadało wszystko rzodkiewki, ogórki, brokuły, pokrzywy siekane, ale pozostałe absolutnie nie.
Wszystko przemycam, np. w naleśnikach, albo jak dzisiaj w lanych kluskach, które robiłam do rosołu. Do lanych klusek dołożyłam czosnek niedźwiedzi.
Komentarze