Mając trochę przestrzeni. Pracując nad sobą w swoich emocjach. Odcinając już mocniej pępowinę od dzieci. W końcu zdecydowałam. Wyrwałam się między ciszą a ciszą. Zaczęłam pracę dorywczą w górach. Zrobiło się miejsce we wrześniu.
Dostałam banalne zadania i miły prezent. Miesięczną wjazdówkę na Kasprowy Wierch i grafik, który da się ułożyć pode mnie. Coś pięknego. Nic mi z niczym nie koliduje.
Dzisiaj i ostatnie dni spędziłam czas w takim klimacie.





Komentarze