Okazuje się, że setki godzin spędzanych na pielęgnowaniu, przekopywaniu, rozsadzanie roślin ma swoje przełożenie w budżecie.
Rośliny kosztują. I to dużo. Na przestrzeni lat wydaliśmy pieniądze na szklarnie, drzewka i krzewy owocowe. Niestety w moim regionie jestem raczej pionierką prowadzenia małego sadu i wymianę gatunkową, czy nadwyżki z hodowli otrzymuję od znajomych ze Śląska. Na miejscu krzewy mam zebrane jedynie z domu dziadków i od od 3 znajomych.
Umiejętność tworzenia rozsad to wielka wartość, szczególnie, że stare odmiany zastępowane są nowymi, które nijak pod względem smakowym mają się do poprzedników. Rekordowy krzak agrestu pochodzi od mojego dziadka, który jest ciągle mnożony. Dziadek ma 86 lat i zdjęcie obok tego bujnego krzaka, kiedy ma jakieś 1,5 roku. Powiem szczerze. Taki smak agrestu jest nie do powtórzenia. Nie jadłam nic, co chociaż odrobinę przypominałoby ten.
Sama będę w tym roku robić rozsady i z gałęzi i z nasion. Co ciekawe. Moja sadzonka z nasion, która wystartowała w ubiegłym roku, ma już wielkość sprzedawanych w sklepach ogrodniczych.
Sadzonki będę robić, aby móc wymienić się w internecie innymi starymi odmianami dowolnych roślin.
Ciekawa jestem też mojego świeżego nabytku. Znajoma że Śląska dała mi kilka sadzonek porzeczkoagrestu. Starej odmiany. Już wiszą na nim owoce.
Mam też od znajomych wiele odmian malin. Niektóre owocują wcześnie, inne późno, a jeszcze inne powtarzają owocowanie. Jednym słowem zapas malin mam od lipca do śniegów.
Oczywiście trzeba o to dbać. Nowe sadzonki przenosić w odpowiednie miejsca. Prawidłowo przycinać.
Nowo wyrastające sadzonki, w przypadkowych miejscach.
Komentarze