Przejdź do głównej zawartości

Posty

Po 10 dniach oczekiwania maliny mam za darmo

 Cierpliwość kiedyś nie była moją mocną stroną. Jednak, kiedy dała mi możliwość korzyści finansowych, zaczęłam ją tolerować, pielęgnować, a może nawet lubić. Tylko 10 dni cierpliwości i mogę zbierać pierwsze maliny, zamiast je kupować. Jeszcze 10 dni temu krzaki wyglądały tak jak poniżej i myślałam, że potrzeba więcej czasu na ich dojrzenie. Ile mogę dzięki temu oszczędzać? Myślę, że sporo. Każdego dnia zbieram około 600-700 g owoców. Zważywszy na cenę, jakie są obecnie, to bardzo dużo. Wykorzystuje to na wszelkie sposoby. Dzisiaj np. zrobiłam naleśniki z serem, owocami i śmietaną. Dzięki owocom mam również tanie obiady.

Maliny po 200 złotych za kg?

 Tak to możliwe i to w czasie, kiedy nie trzeba ich importować, a w skupie kosztują po 5,5 zł za kg.  W takiej sytuacji, chętnie poczekam jakieś 2 tygodnie, bo moje są już mocno zawiązane.  Moje motto każdego roku to jedz i przetwarzaj to, co sezonowe.  Jednak, jeśli ktoś wyśle dziecko do sklepu, to nieświadome kuriozalnej ceny może takie maliny kupić i zjeść połowę w drodze do domu. Niespodziankę mogą mieć też osoby, które nie analizują wydatków. Często słyszę, że ktoś nie ma czasu na analizę wydatków, a jednocześnie mówi, że budżet się mu nie spina. Takie sytuacje powinny być motywacją do analizy. 

Ślimacza zmora

 Nigdy nie miałam zbyt dużej obsesji na punkcie ślimaków, przecież to urocze stworzenie, dla którego nawet napisano dziecięcy wierszyk z serem na pierogi. Mile stworzonka, nawet śliczne, ale w tym roku mam ich po dziurki w nosie. Moja złość osiągnęła zenit w momencie, gdy zobaczyłam swoją sadzonkę bazylii...  Zwykle wyjadaniem ślimaków zajmowały się kaczki. Te niebawem ruszą mi z pomocą, bo podrosły wystarczająco, ale póki co, sięgnęłam po cynamon.  Obsypałam odpowiednie miejsca cynamonem. Efekt? Taki sam rezultat otrzymamy obsypując teren kawą mieloną.  Odwrót nastąpił natychmiast. Wara od moich owoców i warzyw. 

ARiMR z wizytą

Naszym gospodarstwem zainteresował się Pan z ARiMR. Wizyta pozytywną, nie służbową, a pełna zachwytu nad kurnikiem i kurami oraz naszymi kolorowymi jajkami. Celem wizyty było....? Zakupienie jaj lęgowych. Ostatecznie zakończyło się tym, ekologiczną propozycją. Mając jedną kolejną kwokę, zaproponowaliśmy, aby nie włączać inkubatora, a później żarówki, bo gratisowo zrobimy to za pomocą kwoki. I tak kwoka siedzi i czeka. Jutro mają się pojawić pisklaki.  W tym roku urodzaj kwoczenia kur sprawił, że mamy już ponad 50 wychowanych piskląt, które wiekowo mają od 3 tygodni do 3 miesięcy. Kwoki są niesamowitymi matkami, które uczą dzieci jeść, ogrzewają je, czasem noszą na grzbiecie, rozmawiają innym językiem niż z pozostałymi kurami, no i potrafią obronić przed niebezpieczeństwem.  Nasze młode kurki wychowane z własnych jaj, mają różne kolory, czasem opierzone nogi, tworząc jakby kapcie. Niektóre kurki mają brodę pod dziobem, lub wąsy. Wygląda to ciekawie. Młode kurki zaczną za 3 miesiące znos

Podwyżki prądu a fotowoltaika

 Ja wygląda u mnie sytuacja związana z podwyżkami prądu. Bardzo ciekawie i korzystnie.  Dlaczego? Bo oszczędzanie i zaciskanie pasa, spowodowało, że zdążyliśmy zamontować fotowoltaikę na starych zasadach. Sprawdziłam sytuację 4 dni przed końcem okresu rozliczeniowego. Mam niemal 1MWh nadwyżki. Czyli moje rachunki roczne wraz z ogrzewaniem w domu są zerowe i zostaje mi jeszcze prawie 1000 KWh na najbliższy rok, do wykorzystania. Zatem mogę szaleć z piekarnikiem i pieczeniem smakołyków dla dzieci. 

Dobrostan się powiększa

 Z racji wyjątkowo wczesnej wiosny.... Ok 1,5 miesiąca wcześniej niż zwykle... Ba, nawet 2 miesięcy wcześniej, wszystko budzi się do życia.  Dobytek rozmnaża się w sposób naturalny.  Kwoki zaczęły siedzieć na jajkach. Mamy już 7 miesięcznych kurek i kwokę, która wychowuje dwutygodniowe pisklaki. A to nie koniec bo będzie ciąg dalszy. ♥️ A poniżej młodzież Jest to super doświadczenie to kiedy kury rozmnażają się łatwo. Już za 5 miesięcy będą znosiły jajka. 

Odświeżenie mini grządek przy garażu

 Zawsze podkreślam, że nie potrzeba dużych powierzchni, żeby coś hodować. Ale nawet jeśli mamy mało, trzeba o to zadbać.  Wzdłuż jednego z boków garażu na szerokości około 40, może 50 cm oraz długości 8 m, mam hodowlę piętrową. Na samym dole rosną poziomki i truskawki, następnie nad nimi borówka amerykańska (4 krzaczki) i kamczacka (dwa krzaczki) oraz 4 drzewa owocowe karłowe, dwie grusze, jabłoń i śliwa. Pomiędzy jeszcze czosnek i lubczyk To około 4 m², mało, a jednak sporo, jeśli to zaplanujemy.  Do obłożenia obrzeża użyliśmy kamienia z rozbiórki komina. W ubiegłym roku niestety nie zdążyłam zrobić porządków i truskawki się rozrosły i wyglądało to słabo. Podobnie na drugiej ścianie garażu oraz na małej skarbie przy wejściu. Będzie na tej powierzchni razem z 250 główek czosnku, truskawki, poziomki, borówki, szpinak, sałaty, koper, lubczyk i owoce z drzewek.