Analizując moją rodzinę, zarówno tą, z której się wywodzę jak i tą, którą założyłam, mogę powiedzieć, że rosół wziął ślub z niedzielą.
Niemal zawsze w niedzielę jedliśmy i jemy rosół. W domu rodzinnym był to głównie rosół wołowy, czasem drobiowo wołowy lub barani.
W moim domu dominuje rosół z kury, gęsi i kaczki, czasem barani.
Do rosołu robię makaron lub lane kluski, a domu rodzinnym jedliśmy go z ziemniakami.
I najważniejsze, i myślę, że zdrowe, wraz z rosołem jedliśmy mięso, z którego był gotowany. Wołowina i baranina była wkładana już do pustej miski i jedzona z chlebem i musztardą.
Dzisiaj postanowiłam przypomnieć o tym, że mięso gotowane jest najzdrowsze i bardzo smaczne!
Dzisiaj każdy z nas dostał taką porcję. Dzieciom musiałam podzielić jedną nogę na pół. Nadwyżka mięsa została obrana i pokrojona. Będzie gotowy obiad na jutro. Dla dzieci rosół z mięsem, dla nas rosół a na drugie kluski leniwe (dzieci ich nie lubią, a my uwielbiamy).
Oczywiście. Nie posiadam kur z 4 nogami 😉. Po prostu, kiedy zabijamy koguty lub kury, odcinam nogi i pakuje je osobno. Tak samo piersi i porcję rosołowe. Kiedy zajdzie potrzeba wyciągam to, co chcę.
Można kolejnym razem ugotować rosół z piersi, następnie je pokroić i zrobić potrawkę z kurczaka w sosie koperkowym (robionym oczywiście na rosole z tartymi warzywami) z ziemniakami lub ryżem, z dowolną surówką.
Do rosołu tym razem zrobiłam na szybko makaron i gotowe.
Na zdrowie!!
Komentarze