Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2025

Puchowe rękawiczki

 Zima. Czas, który nie jest dla mnie. Nie lubię zimna.  Rozpoczęłam co prawda hartowanie na śniegu, jednak zimy raczej nie polubię. Paradoks. Instruktor narciarstwa, przewodnik górski, nie lubiący zimy.  Zima jest i będzie. Piękna. Na zdjęciach.  Muszę się z nią zmierzyć.  Rękawiczki na moje zmarznięte łapki.  Jedne, z prawdziwej wełny zrobiła mi już mama.  Drugie dostałam. Kiedyś moi klienci zrobili spore zakupy na straganie i Pani wyłożyła przede mną kilka par rękawiczek "Proszę sobie jedne wybrać, to dla pani". No i się stało.  Jednak rękawiczki po kilku razach srały się zimne. Wypełnienie było słabe.  Gromadziłam puch gęsi. Pisałam o tym  Tutaj . Dzisiaj zabrałam się za skubanie pierza i uzupełnienie wypełnienia rękawic. Skubanie pierza to czasochłonne zajęcie. Wyobrażenie, a realizacja, bardzo się rozjechały. Ale udało się wszystko ogarnąć, nawet fruwający po całym pokoju puch. Po prawej rękawica po wypełnieniu. Testowałam wersję z ...

Miłe niespodzianki

 Czasami zdarza się, że w swojej pracy przewodnickiej, czy narciarskiej, ludzie nagradzają mnie czymś extra.  Najczęściej są to miody, czy lokalne sery, czy domowe nalewki. Od taki dodatek.  Miło mi się robi w takich momentach. Ostatnio ludzie mnie zaskoczyli. Ktoś tam w grupie był ze Świdnicy. No i dostałam świdnicki majonez i ładną torbę z zabytkami tego miasta. Prócz tego dostałam aż kilogramową kawę, fajną czapkę i skarpety z kaszmiru. I mega ciepły szal, o który walczą moje córki. No rewelacja.  To takie extra coś, za przykładanie się do wykonywanej pracy. 

Zdolny mąż cd.

 Lata temu pisałam o  Zdobytej za darmo kostce granitowej . Nadszedł w końcu czas, kiedy ją użyjemy. Mąż po położeniu płytek na ganku, zdecydował się, że weźmie rozpęd i zużyje stare płyty, dawno złożone na kupię, no i połączy z kostką granitową, aby zrobić miejsce na grilla i wygodne obejście wokół domu.  Ruszył z pracą. 

Radość pracy w chmurach

 Mając trochę przestrzeni. Pracując nad sobą w swoich emocjach. Odcinając już mocniej pępowinę od dzieci. W końcu zdecydowałam. Wyrwałam się między ciszą a ciszą. Zaczęłam pracę dorywczą w górach. Zrobiło się miejsce we wrześniu.  Dostałam banalne zadania i miły prezent. Miesięczną wjazdówkę na Kasprowy Wierch i grafik, który da się ułożyć pode mnie. Coś pięknego. Nic mi z niczym nie koliduje.  Dzisiaj i ostatnie dni spędziłam czas w takim klimacie. 

Podlasie

 Zostaliśmy zaproszeni do naszej znajomej, mieszkającej na Podlasiu, która zatrzymuje się u nas w domu, a czasie pobytu w górach.  Zdecydowaliśmy, by ostatnie dni przed rozpoczęciem roku szkolnego wyruszyć w ten zakątek Polski.  Zwiedziliśmy kilka podlaskich wiosek, byliśmy w kilku parkach krajobrazowych i przede wszystkim w Białowieskim Parku Narodowym. Odwiedziliśmy piękne miasto Białystok Nasze dzieci mogły poznać trochę historii. Byliśmy przy pomniku "Inki" w rocznicę wykonania na niej wyroku skazującego. Zwiedziliśmy wioski, w których kręcono serie filmowe "U Pana Boga .." Znalazły się wśród nich miejsca, w których byłam w dzieciństwie. Zwiedziłam miejsce, w którym byłam jako dziecko.

Zdolny mąż

 Samozaparcie, praca, zaangażowanie, wsparcie ścisłego umysłu żony, dla humanistycznego męża i mamy zrobiony ganek.  Dokumentowanie takich historii, to piękna pamiątka do albumu rodzinnego. Historia nauki, cierpliwości, ciężkiej pracy, dla potomnych.  Podobnie i my mamy fotografie nieżyjącego już teścia, w trakcie budowy domu rodzinnego męża. To kawał historii, wyrzeczeń i piękna człowieka. 

Szklarnia. Rok pomidora

 Zdecydowanie w tym roku przygotowanie ziemi daje ładne efekty w plonach.  Na jesieni daliśmy do szklarni sporo obornika, wszystko zostało ponownie przekopane że zmielonymi na pył skorupkami jajek.  Średnia waga pomidora zdejmowanego z krzaka to właśnie ponad 200g.  Mam głęboką nadzieję, że dokończę ten sezon bez zarazy. 

Ogród się odwdzięcza.

 Niedawno walczyłam z bólem pleców , związanym z owijaniem przed mrozem naszych  Drzewek owocowych   Obecnie nasz ogród oddaje co w niego zainwestowaliśmy

Maliny mnie gonią

 To nie jest tak, że nie pisze, bo nie mam o czym.  Nie pisze, bo nie wyrabiam z robotą. Przyroda i ogród dają, ja przerabiam. I próbuje się powyrabiać.  Wczoraj mały spacer z dzieciakami.  No i szybka akcja z przerobieniem na sok z surowych malin. Te lubimy najbardziej. Tu  PRZYPOMINAJKA  o sokach. Soki robię na bieżąco. Fajne butelki dostarcza mi znajoma (niestety jej mąż kupuje buteleczki każdego dnia). Cześć jest już w słoikach w postaci dżemu, polew na desery. No i zamrażarka założona owocami. Będą do omletów i gofrów. Kompoty też zrobione.  Tymczasem idę zbierać kolejne.

Zbieram maliny. Brak czasu na pisanie

 Tak wyszło. Maliny mnie zarzuciły. Zbieram, mrożę. Zbieram jem. Zbieram robię sosy. Zbieram robię dżemy. Zbieram robię  Soki malinowe . Każdego dnia moje krzaki dostarczają nawet 3kg owoców.  Ostatnio zobaczyłam taką etykietę w sklepie. Wygląda na to, że oszczędzam w ostatnich dniach po ok. 100 zł dziennie. Krzaki raz posadzone, rozmnażane, rozsadzanie. Efekt złoto. 

Puch gęsi

 Gąski są zwierzętami wyjątkowo inteligentnymi. Co ciekawe, podnoszą alarm, kiedy kogoś widzą, w przeciwieństwie do naszego psa, który szczeka dla zasady.  Gęsi prócz jajek i mięsa, dają pierze, ale najbardziej wartościowy jest puch, który jest puszystą częścią pióra. Osobiście nie praktykuje podskubywania gęsi. Psychika nie pozwoli. One same mi ofiarowują swoje pióra. Lubią przechodzić przez krzaki malin. Tam gubią najwięcej upierzenia, ale tracą je także w trakcie porannej gimnastyki, kiedy to biegają po ogrodzie, wymachując skrzydłami.  Ja robię sobie dłuższy spacer z koszyczkiem.  Teraz pytanie, po co mi puch?  Po ciepło, którego zimą mi brakuje. Będzie na wsad do rękawic narciarskich.  Warto przypomnieć, że nasi przodkowie, w swoich poduszkach, kołdrach, kurtkach mieli tylko i wyłącznie taki wsyp. Jest naturalny. 

Cash on trush

 Znowu śmieci, które trzeba ogarnąć. Nie moje, a najemców. No ale, co my tu mamy, chciałam skupić się tylko na butelkach z ceramicznym korkiem. Toż to istny skarb. Wycenione na dole. Gdybym chciała kupić taki zestaw 50 zł nie moje. A butelek mam już prawie 100. To znaczy że prawie 500 zł wyjęłam z kosza na śmieci. Od taka sytuacja.  No i największe zaskoczenie. Sprawdziliśmy cenę takiego piwka. Jezu Chryste 20 zł. Ludziom naprawdę się powodzi. I dobrze, ale pojawia się ważne pytanie. DLACZEGO te butelki są bezzwrotne?  Oczywiście, dla mnie to dar, bo nie muszę kupować, a są dla mnie bardzo przydatne, przy tak dużym tworzeniu zapasów zimowych. 

Mniszek

 Rok kołem się kreci. Znowu zrobiłam syropy z mniszka. Cześć z pomarańczą, cześć z cytryną. Uwielbiam je. Dają uczucie orzeźwienia, czy to dodane do wody, czy herbaty.  Niestety niepogoda w tym roku ograniczyła czas spędzany na łące. Co jest dla mnie ważne. Zbieram same płatki kwiatów, bez zielonych części. To sprawia, że syrop jest słodki.