środa, 28 lutego 2024

Kiedyś się naprawiało, a nie wyrzucało

 Konsumpcjonizm sprawił, że ludzie przestali naprawiać. Biegną w nowe produkty. A jak to jest, że lodówka, która stoi u mojego dziadka od ponad 40 lat, wciąż chodzi. Ba, nawet nie jest naprawiana. Produkujemy coraz gorsze produkty, a obecnie takie, których naprawić się nie da. Co zatem dzieje się z tymi które się zepsują? W dorosłym życiu mam już druga lodówkę i przypuszczam, że niedługo będę mieć trzecią. Tak samo z kuchenkami gazowymi.

Może coś się zmieni i znów będziemy mogli kupić produkty trwałe. 

Są rzeczy, o które możemy zadbać. Możemy coś naostrzyć, oddać do naprawy do ślusarza, czy naprawy sprzętu RTV - naprawa mojego ulubionego żelazka kosztowała 40 zł. Dzisiaj już nie ma żelazek z kablami o długości 3 m. Często siedzę przy maszynie do szycia czy kleję buty, kiedy zaczynają gdzieś się rozchodzić. 

Puścił uchwyt z plecaka i za tym rozpruła się jego część 

Chwila pracy i naprawione. Nowy plecak kosztowałby przynajmniej 70 zł



Gumka- wykończenie rękawa oraz kieszeń wymagały naprawy 


Kwadrans i zrobione. Nowa kurtka to zapewne że 150 zł. 


Stara piła, ma sprawny silnik. Wymagała trochę poprawek - zaostrzenia tarczy i poprawienia stabilności blatu. Nowa kosztuje kilkaset złotych, a jej potencjał jest nieznany. Ta przetrwała kilkadziesiąt lat i wciąż działa.


Walcząc z konsumpcjonizmem, zrobiłam kolejne porządki w szafach i przygotowałam ubrania, buty i zabawki, które poszły do mojej koleżanki. Z przedstawionych na zdjęciu rzeczy korzystało już 5 dziewczynek i te najlepsze idą do kolejnej. Kiedyś takie podejście było naturalne. Dzisiaj chcemy sprostać modzie i samodzielności, niszcząc przy tym planetę i swój budżet.

Koleżanka, do której poszły rzeczy, dała mi trzy siatki porów, które uhodowała. Z części od razu zrobiłam zupę krem. Dostałam jeszcze pyszną swojską kiełbasę, z której zrobiłam pięciolitrowy garnek bigosu. 








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz