Nasi znajomi (Ania i Józek) mieli trzy barany, które służyły jako ekologiczne kosiarki. My podzieliliśmy się z Nimi naszymi ekologicznymi kosiarkami - kaczką, królikami i gęsią (te dwa ostatnie w postaci pasztetu).
Baranina. Właściwe młodziutki baranek wymagał sporo pracy.
Najpierw usuwamy cały łój. Łój barani niszczy smak baraniny! Jest to praca długa i wymagająca, ale bardzo istotna.
Mięso w miarę możliwości oczyszczamy także z błon.
Mięso kroimy i marynujemy.
Jak marynujemy?
Podstawową przyprawą dla baraniny jest czosnek.
Ponadto oczywiście sól, oliwa z oliwek, zioła prowansalskie (w jednej z misek), miętę (w drugiej), papryka słodka i wędzona (według uznania). Takie zaprawione zestawy mogą stać w lodówce 2-3 dni.
Potem przystępujemy do dalszych działań.
Mięso z karczku i łopatki zmieliłam. Część poszła na kotlety mielone, a drugą zamroziłam. Taka porcja świetnie nadaje się na kotlety mielone, lasagne, czy spagetti.
Znaczną część postanowiłam wsadzić w słoiki i w formie gulaszu tyndalizować.
Natomiast combry i części pieczeniowe upiekłam. Zapakuję je próżniowo i zamrożę. Będę mieć kilka gotowych obiadów.
Podobnie z szaszłykami, do których dałam ostatnie papryki z naszej szklarni.
Aby zaoszczędzić oczywiście pieczenie i tyndalizacja odbywała się z pomocą naszej westfalki.
No i partia gotowa do pakowania. Mięso wyszło fantastycznie!
Lubię mrozić przyprawione mięsa, bo w czasie rozmrażania, zyskuje ono dodatkowy aromat.
Natomiast decyzja o gotowym upieczonym, pozwala na spokój umysłu, gdy coś trudnego się przytrafi. Po prostu zawsze można gotowy obiad wyjąć i odgrzać.
Dania tyndalizowane są dobre zarówno na obiad, jak i na kanapkę. Istotne jest to, że te dania mogą przetrwać poza zamrażarką.
Smacznego!
Komentarze