Brzmi jak świrowanie na wiatr halny, ale nie o to chodzi.
Idzie kiepska pogoda. Nawet jednej nocy ma być zero stopni. Temperatura spadnie.
Wyraźnie się ochłodzi. Dlatego, żeby oszczędzać energię, tak aby zgromadzony zapas wystarczył mi na zimę (a tą już mam z nadprodukcji opłaconą), korzystałam ze słonecznego dnia i wyprałam wszystko co się dało.
Muszę zadbać jeszcze o dogrzanie szklarni. Najpewniej będę grzać wodę deszczowa na piecu i wstawię beczkę na wodę do szklarni. Owoców jest zbyt dużo, by ryzykować podgrzewanie świeczkami.
Aby nie uruchamiać ogrzewania z pompy ciepła, przy domu już mamy zgromadzone drewno i będziemy palić w naszym piecu.
Wczoraj, korzystając ze słońca i darmowej energii z paneli, upiekłam ciasta na zapas, by później nie robić tego z płatnego prądu.
Wczoraj był dzień na wysokich obrotach. Ale cieszę się, bo ostatecznie będzie to miało duży wydźwięk finansowy.
Ciasto dyniowe z własnej dyni.
I paluszki rumuńskie z 1 kg mąki
Komentarze