Ziemia daje, ja zbieram.
Wybrałam się z kuzynką, jak co roku do jej lasu, położonego przy samej granicy z Tatrzańskim Parkiem Narodowym. Zawsze tam trochę posprzątamy, sprawdzimy, czy nie dzieje się coś złego, czy drzewa nie chorują, czy ktoś nie kradnie drewna. Co prawda, ona chodzi tam często, ale razem mamy taki coroczny wspólny rytuał, który szczerze lubię, bo praktykujemy go od dzieciństwa i wtedy wspominamy mnóstwo różnych rzeczy, włącznie z tym, gdzie znalazlyśmy największe grzyby.
Co prawda, wrzosy już przekwitły, ale tam były. Chyba na mnie czekały.
Komentarze