Chmury zaczęły się kotłować. Więc ruszyliśmy do opróżniania resztek wody, którą mamy zebraną. Szorowanie naszych zbiorników że szlamu, który zebrał się na spodzie i oczekiwanie.
Konewki napełnią się same wraz z wypełniającym się zbiornikiem.
Niesamowita ulga dla człowieka, zwierząt i ziemi. W końcu po długim okresie suszy, chwila wytchnienia. Zatem parasol do ręki, do drugiej wiadro i biegusiem robimy zapas wody.
Dlaczego nie mamy mausera? W sumie moglibyśmy mieć, ale mieszkamy na zboczu i musielibyśmy z tego zbiornika roznosić po skarpie wodę, do różnych zakątków ogrodu. Wolimy zbierać wodę w kilku miejscach, tak żeby jak najmniej chodzić (co i tak jest trudne). Bo mieszkamy na dole działki, a u góry mamy choćby szklarnię. Ale dajemy radę.
20 minut deszczu i już efekty.
Dla przypomnienia ile dzięki temu oszczędzamy linki do starych wpisów związanych z oszczędzaniem wody
Oraz świeży
I teraz policz ile mniejsze są rachunki i więcej zostaje w kieszeni zostaje w skali miesiąca, roku, kilku lat i ile znalazłoby się w "skarbonce pieniędzy, gdybyśmy, dzięki oszczędzaniu je odłożyli...
Komentarze