W mojej rodzinie i wśród znajomych z sąsiedztwa, od zawsze był zwyczaj usuwania pasożytów dwa razy do roku. Przyznam się, że kilka lat zaniedbałam ten zwyczaj. Po prostu zapomniałam. Zmęczenie, rozkojarzenie, rozdrażnienie, sprawiły że zaczęłam o tym intensywniej myśleć. No i koleżanka zapytała, czy nie mam przypadkiem korzenia goryczki. No przecież mam. Kupiłam świeże korzenie w Albanii za 2 euro w ubiegłym roku i przywiozłam, podzieliłam i ususzyłam. Mam na wszelki wypadek. Niestety u nas ciężko je dostać, ale co region, to swój sposób na mieszankę oczyszczającą i trzeba do niej sięgnąć.
Goryczka żółta, zawiera najbardziej gorzką substancję w świecie roślin. Czasem ktoś mnie pyta czy jest bardziej gorzką niż piołun.
TAK, jest bardziej gorzka, ale wypijamy tylko łyżkę naparu z tej rośliny.
Ja piję 3 razy łyżkę stołową - co drugi dzień. Dzieciom dwa razy po łyżeczce. Na czczo.
Co wyszło ze mnie, nie nadaje się do umieszczenia tutaj. Po prostu już nigdy nie zamierzam zaniedbać tradycji picia naturalnego naparu na pasożyty.
Oczywiście to nie jest zalecenie z mojej strony i nie jestem lekarzem. Piszę jedynie o tradycjach w moich okolicach.
Komentarze