Nie, nie mówię tu o pójściu do pracy, albo nielegalnej sprzedaży lemoniady.
Zaangażowanie dzieci w różne konkursy, zajęcia są pracą. Tak ja to nazywam. Pracą zarobkową, bo zarabiają nagrody, czasem bony do jakichś sklepów, czy wygrywają w konkursach np. kartę podarunkową.
Potem przeliczam z dziećmi kwotę jaką musiałyby wydać, aby to zakupić. Mówię im, że zarobiły taką sumę, jaka jest równowartością danej nagrody.
Ostatnią miłą nagrodą, za wysokie miejsce dziecka w konkursie matematycznym, był bob do cukierni. To porządne ciastko, albo lody.
Kolejne nagrody, to najczęściej jakieś gdy, zeszyty, notesy i przybory rysunkowe, które są u nas w domu uwielbiane
Powyższa książka już się dubluje. Będzie stanowić miły prezent dla kogoś innego.
Jedno z dzieci za zostanie laureatem konkursu ogólnopolskiego zdobyła torbę wspaniałych nagród, w tym modne, firmowe słuchawki. A za zostanie laureatem konkursu w szkole muzycznej, porządną kalafonię do skrzypiec i bon do Empiku.
Jedno z dzieci aktywnie uczestniczy w pracy na gospodarstwie i gdy się kłują pisklaki ma wybrane tego konkretnego swojego, który jeśli okaże się kogutem, zostaje przez nas sprzedany, ale pieniądze przekazujemy dziecku, za jego pracę.
Obecnie 9 letnie dziecko ma dwie swoje kury i koguta. Są rasowe. Więc sprzedając jajka lęgowe z tych egzemplarzy kur, pieniądze oddajemy dziecku
Pomysłów na zarabianie przez dzieci pieniędzy może być sporo. Ja zarabiałam zbierając owoce lasu.
Mój mąż zarabiał hodując kanarki, kiedy się mnożyły, sprzedawał młode wśród kolegów.
Jedno jest pewne. My nie płacimy dzieciom za wykonywanie swoich obowiązków...
Komentarze